Odwiedz sponsora ksiegi!
Darmowe księgi gości. Załóż własną księgę!

Właściciel księgi: Małgorzata Gierada-Radoń

W księdze jest 191 wpisów.

Jesteś 72167 osobą oglądającą tę księgę.

[ Pierwsza strona ][ Poprzednia strona | Następna strona ][ Ostatnia strona ]

Powrót na stronę WWW | Dopisz się do księgi

18
Przez cala ciaze zastanawialam sie jak to bedzie, a im bardziej sie zastanawialam, tym bardziej bylam przerazona. Ale natura tak to jakos wykombinowala, ze im bardziej zblizal sie termin finalu, im bardziej bylo ciezko i wielorybio, tym bardziej przerazenie zamienialo sie w wielkie oczekiwanie. Termin z wyliczanki (11 sierpnia) zblizal sie wielkimi krokami, czulam sie psychicznie przygotowana na powitanie mojego dzieciatka, a wszytko wskazywalo na to, ze fizycznie tez. Ale dzieci jak to dzieci, bywaja uparte. Mijaly dni, mijaly kolejne terminy, odszedl czop sluzowy i.....nic sie dalej nie dzialo, lazilam z rozwarciem na palec chyba ze trzy tygodnie. Moja gotowosc zamienila sie w jakas placzliwa depreche przedporodowa. W koncu definitywnie sie przeterminowalam.... Poczlapalismy do punktu konsultacyjnego na Zelazna. Zbadali, zrobili ktg: wszystko ladnie przygotowane, dzidzius zdrowy, tylko skurczy brak, to znaczy jest - jeden smetny, prosze przyjsc za dwa dni. No to czlapiemy raz jeszcze: ktg, usg - wyglada na to, ze ciaza jest mlodsza o dwa tygodnie. Matko! Jak to? Caly czas wszystko bylo ksiazkowo a tu nagle mlodsza? Jak dlugo jeszcze bede sie toczyc??? I znowu: wszystko ladnie przygotowane, dzidzius zdrowy, tylko skurczy brak, to znaczy jest - jeden smetny, prosze przyjsc za dwa dni. To byl poniedzialek, a raczej poniedzialkowy dol. Sama juz nie wiedzialam co mam myslec, brzunio twardnial w oszalamiajacym tempie, ale nic nie bolalo. No to jak ja mam wiedziec czy to to, czy nie to? Kiedy bede wiedziec, ze cos sie dzieje? We wtorek dol sie poglebil. Przetoczylam sie tak caly dzien, a wieczorem zaleglam moim wielkim cielskiem na sofie przed telewizorem, az do usniecia. Ocknelam sie, poczlapalam do sypialni. Ech, pora spac. Ale najpierw siusiu, o!! a to niespodzianka, leciutkie krwawienie! no no. wracam do sypialni: kochanie, chyba rano pojedziemy do szpitala! Jednak bedzie lwiatko a nie panna:-) Z wrazenia zjadlam jeszcze pozna i nadprogramowa kolacje. polozylam sie s
Ewa Durasiewicz

czas wpisu: 2003-11-28 12:12:50

17
My też z radością uczestniczyliśmy w zajęciach prowadzonych przez Małgosię. Choć rodziliśmy z kimś innym, było nam łatwiej i raźniej, bo dużo się nauczyliśmy. Konspekty Małgosi leżały w zasięgu ręki przed godziną "zero", by w każdej chwili można było zajrzeć i przypomnieć sobie ważne rady. Dzięki wskazówkom Małgosi wytrzymaliśmy bez większej paniki 20! godzin skurczów (wanna, chodzenie, słodycze).
Każdemu polecamy jej szkołę rodzenia.
Małgosiu! Szydełkowa cycuszka jest super, wspominamy ją z uśmiechem!
PS Dwa razy uciekliśmy z gimnastyki, sorry...
Kasia, Damian i malutka Natalka

czas wpisu: 2003-11-26 21:02:16

16
Uff ... w końcu mamy trochę spokoju (nasz mały skarbuś Maciuś pomimo, ze minęło już 4,5 miesiąca daje nam nadal ostro popalić tj. zarwane nocki, ciągła gotowość do zabawy itd.)i możemy dołączyć się do wielu miłych słów skierowanych pod adresem Gosi. Chcielibyśmy podziękować Ci Gosiu za pomoc w tym jakże ważnym dla nas czasie. Byłaś niezwykle profesjonalna i stanowcza (w tym bardzo pozytywnym znaczeniu), a przy tym ciepła i zawsze uśmiechnięta. Dzięki twojej obecności możemy spokojnie zaliczyć się do grona mamuś i tatusiów, którzy będą dobrze wspominać poród naturalny. Także szkoła rodzenia to strzał w dziesiątkę, bez tego chyba byśmy "zginęli" zwłaszcza jeśli chodzi o oddechy :-). Cała nasza trójka ściska Cię gorąco i mamy nadzieje, ze może za czas jakiś po raz kolejny poprosimy Cię o pomoc przy kolejnym maleństwu. Buziaki.
Ula, Robert i Maciuś Marszko

czas wpisu: 2003-11-17 22:04:54

15
Pozdrowienia od Róży i Wiktora !!!
Ewa Sadlik

czas wpisu: 2003-10-27 22:46:53

14
Mimo wielu przygotowań teoretycznych z naszej strony nie udało sie nam urodzić Marcelka drogą naturalną. Z uwagi na moje bardzo wysokie ciśnienie nasz pierworodny synek urodził się poprzez cesarskie cięcie. Oczywiście taki sposób urodzenia naszego syna nie odebrał nam naszej radości z powodu pojawienia się go na świecie. Jednak mimo tego, że nie udało nam się - mimo zamierzeń - rodzić z Gosia to i tak kontakt z nią i jej porady uważamy za bardzo pomocne. Przede wszystkim duzo nam dały wykłady w szkole rodzenia.Dowiedzielismy się wiele o samym porodzie i o pielęgnacji maluszka. Ponadto proponowane tam ćwiczenia były pomocne do utrzymania dobrej kondycji. Rewelacyjne są także ćwiczenia oddechowe, które naprawde łagodzą bóle. Mimo, że nie rodziliśmy z Gosią to jednak znając ją czułam się dużo pewniej w szpitalu. Mam nadzieje, że drugie nasze dziecko urodzi sie drogą naturalną razem z Gosią.

Marta Marcin i Marceli
Marta Kaczmarczyk

czas wpisu: 2003-10-27 21:42:10

13
Oj wiedział nasz Synek ignorując wszystkie kolejne terminy porodu, że warto czekać na powrót Małgosi z urlopu! No i się doczekał,a my razem z Nim. Małgosia to Położna-brylancik: poza wysokim profesjonalizmem reprezentuje szereg pięknych cech czyniących z niej wyjątkową osóbkę:przemiła, cieplutka, otwarta, rzetelna no i zawsze uśmiechnięta. Z całą pewnością jest osobą godną zaufania i polecenia co z przekonaniem i przyjemnością będziemy robić. Życzymy Małgosi nieustającego zapału, a wszystkim dzieciom czekającym w kolejce na ten świat i ich rodzicom takiej Położnej w tej podróży.
Dorota,Cezary i Kacper Maciejewscy

czas wpisu: 2003-10-10 22:24:19

12
Na początku dziękujemy Ci Gosiu bardzo bardzo mocno za pomoc w przyjściu na świat naszych dwóch synków Bartusia i Kacperka.
A teraz wspominki:
My nie chodziliśmy do szkoły rodzenia Małgosi, ale została nam ona polecona przez jedną z położnych prowadzących zajęcia w szkole rodzenia, w której my sie znależlismy. Pierwsze spotkanie i już wiedzielismy, że to ONA. Szybka, energiczna, fachowa, zdecydowana i konkretna, a do tego przesympatyczna, uśmiechnięta i traktująca ludzi bardzo po koleżeńsku. I o to nam chodziło.
Nasze dzieci przyszły na świat w okresach światecznych i tak też zostałam nazwana przez Gosię "świąteczna pacjentka". Bartuś urodził się 23 grudnia 1999, a Kacper 30 marca 2002. Oba porody były inne. Bartuś nie chciał przyjść na świat, wiec w końcu zostałam podłaczona do oxytocyny. I po prawie 6 godzinach miałam już maluszka na brzuszku. Nie było lekko, ale Małgosia dzielnie dodawała nam otuchy, tak bardzo potrzebnej w takich chwilach. Były rozmowy, śmiechy, ale też chwile bardziej poważne.
Drugi poród był natomiast błyskawiczny i trwał ok 20 minut od pojawienia sie w szpitalu. Wszystko działo sie tak szybko, ze chyba nie ogarnialiśmy tego. Tu bardzo pomogło nam tempo pracy Gosi, szybkość i sprawność działania i to ze byliśmy z kimś kogo znamy i komu ufamy. I za chwilę zobaczyliśmy już naszego synka.
Jesteśmy za wszystko wdzięczni Małgosi. Poleciliśmy Ją już wielu znajomym i polecamy zawsze, jeśli ktoś poszukuje położnej.
My mamy nadzieję, ze jeszcze się spotkamy, bo przecież przydałaby się córeczka.
Buziaczki
P.S. Współpracy z Gosią nie da się opisać tak w kilku zdaniach, bo to nie tylko sama pomoc przy porodzie, ale także rozmowy telefoniczne w ciąży, przed samym porodem i wyprawą do szpitala. To sprawne załatwienie wszelkich formalności zwiazanych z przyjęciem do szpitala. A także spotkanie po porodzie. A przecież właśnie to wszystko daje wspaniałe, niezapomniane wspomnienia po porodzie, takie jakie nam zostały. I Wam takich życzy
Patrycja,Tomek,Bartek i Kacper Możdżeń

czas wpisu: 2003-09-10 21:31:22

11
Jutro nasz synek kończy 6 miesięcy. Jest wspaniałym, dużym i co najważniejsze zdrowym maluszkiem. Kontakt do Gosi i jej Szkoły Rodzenia dostałam od koleżanki.
Samą szkołę rodzenia wspominam przede wszystkim jako poprawę mojej kondycji psychicznej - jak to miło było zobaczyć,że są jeszcze inne mniejsze i większe "wielorybki". Poza tym szkoła rodzenia przygotowała mnie do opieki nad dzieckiem - pielęgnacja, karmienie piersią. Nie ma nic bardziej frustrującego dla świeżo upieczonej mamy, jak "dobre rady" babć i cioć, z których każda radzi coć innego. Wiedza zdobyta w szkole pomogła mi przetrwać ciężkie chwile porodu - wiedziałam, czego mogę się spodziewać. I choć mój poród nie wyglądał tak, jak to sobie wymarzyłam - mimo ciężkiej pracy Gosi, synek nie chciał przyjść na świat siłami natury, w związku z czym konieczne było cesarskie cięcie, to nie wspominam tego jak największego koszmaru. Małgosia przede wszystkim sprawiła, że czułam się bezpieczna i wiedziałam, że jeśli coś będzie "nie tak" to na pewno nie pozwoli, aby naszemu maluszkowi stała się krzywda. Za tą opiekę i na prawdę ciężką pracę jeszcze raz gorąco dziękuję w imieniu swoim, męża i Kubasińskiego.
P.S. To właśnie Gosia w czasie jednego z naszych spotkań przed porodem nazwała Kubę - Kubasińskim, i tak już zostało.
Aneta Cholewińska

czas wpisu: 2003-09-10 15:19:25

[ Pierwsza strona ][ Poprzednia strona | Następna strona ][ Ostatnia strona ]

Powrót na stronę WWW | Dopisz się do księgi



Darmowe księgi gości. Załóż własną księgę!